Kurorty, leżaki, śmieci. To trzy główne słowa, na które napotykaliśmy się w sieci szukając informacji o Albanii.
Prawdą jest, że każdy z tych aspektów występuje w Albanii, tylko czy aby na pewno to już wszystko?
Dla nas nie. Gdybyśmy mogli zrobić swój ranking trzech słów o tym kraju padłyby: plaże, lazurowa woda, natura.
Po sezonie leżaki, ale już puste, nadal 30 stopni i piękne krajobrazy. To kolejne określenia budujące naszą historię. I zaskoczenia, nasze kulminacyjne momenty. Tych w Albanii było mnóstwo. Zaczynając od koloru wody, zachwycających plaż, przesympatycznych ludzi do przypadkowych miasteczek, do których trafialiśmy przejazdem.
Zobaczcie co warto zobaczyć w Albanii i jak zrobić to tanio, na własną rękę. Sprawdźcie też co nam się nie podobało.
Naszą podróż po Albanii podzieliliśmy na dwie części. Chcieliśmy zobaczyć Sarandę i jej okolice, a później ruszyć do Himare – podobno najspokojniejszej miejscowości położonej na Riwierze Albańskiej.
Do Albanii lecieliśmy Polskimi Liniami Lotniczymi LOT na lotnisko w Tiranie. Traf chciał, że upolowaliśmy lot z Warszawy na 10 dni za 150 zł za osobę w jedną stronę. Dzisiaj do Tirany latają z Polski także tanie linie takie jak Wizzair i Ryanair.
Z lotniska w Tiranie do Sarandy dojedziesz dwoma autobusami.
1. Najpierw należy udać się autobusem lotniskowym na dworzec autobusowy w Tiranie (tutaj: Link do przystanku) kursującym co godzinę. Koszt biletu to 400 lek, około 17zł. Wsiadając warto poinformować kierowcę, że chcesz wysiąść na dworcu autobusowym (Tirana South and North Stacion). Nie stanowi to żadnego problemu, kierowcy są przyzwyczajeni, turyści często wybierają tę opcję. Autobus zatrzyma się przy sklepie Casa Italia, stamtąd w kilka minut dojdziesz bezpośrednio na dworzec (jest po drugiej stronie ulicy/wiaduktu).
2. Na dworcu bez problemu przesiądziesz się na autobus do Sarandy. Bilet kupisz na miejscu w kiosku biletowym, przy wejściu na parking. Koszt biletu to 12 euro, godziny odjazdów sprawdzisz tutaj: autobusy w Albanii - nie polecamy kupować biletu bezpośrednio przez stronę (początkowo tak zrobiliśmy, przyszło potwierdzenie płatności, ale bez biletu, złożyliśmy reklamację i otrzymaliśmy zwrot pieniędzy).
Saranda to jeden z popularniejszych kurortów w Albanii. Szczyci się dostępem do pięknego morza, portem, wodolotem, którym można dopłynąć z/do Korfu i promenadą.
Nawet w podróży poza sezonem jest zatłoczona i pełna gwaru. Nam miejscami przypominała jarmark. Szukając w podróży spokojniejszych miejsc postanowiliśmy ją eksplorować w inny sposób.
Raz zobaczyliśmy popularne okolice i zaczęliśmy szukać swojej drogi. Odnaleźliśmy trzy miejsca, które umiliły nam czas w tamtej okolicy, a później ruszyliśmy dalej w okolice, w których zakochaliśmy się i mieszane uczucia po Sarandzie poszły w zapomnienie.
O tym, że lubimy targi i lokalne ryneczki w podróży pisaliśmy już wiele razy. I w Albanii nie mogliśmy pominąć tej rozrywki. Targ w Sarandzie znajduje się niedaleko promenady. Na miejscu panuje bardzo przyjemna i życzliwa atmosfera. Wiadomo, sprzedawcy chcą namówić do zakupów swoich lokalnych produktów, ale robią to w bardzo przyjazny sposób. Dają możliwość popróbowania ich lokalnych win, fig, herbaty, oliwy, czy też kiszonek.
Naszym faworytem była albańska, górska herbata znana w Polsce jako gójnik. Zdecydowanie warto odwiedzić ten albański targ. Jeśli jesteście na miejscu we wrześniu to świetny moment, żeby posmakować fig – w tamtym miejscu ich smak to mistrzostwo świata.
W Sarandzie poza publiczną plażą znajdziecie wiele innych, na których będzie można wypożyczyć leżaki. Zwykle to prywatne plaże, należące do hotelów, których w kurorcie nie brakuje. Dla nas mało w nich dzikości i klimatu. Poszliśmy szukać „swojej”. Położona pod klifem plaża, która nam się spodobała w jednej części była dzika, a w drugiej z możliwością wypożyczenia leżaka z parasolem w cenie 5 euro za cały dzień. Do plaży szliśmy spokojnym spacerem, z wieloma przystankami na podziwianie widoków około godzinę. Na miejsce dojeżdża też autobus, który dalej jedzie do Ksamilu. Gjiri i Midhjeve jest malowniczą zatoczką otoczoną klifem, którym spacerowaliśmy o zachodzie słońca. Miejsce jest niezwykle malownicze i kompletnie niepodobne do pozostałych plaż Sarandy. Z chęcią byśmy do niego wrócili. We wrześniu 2022 na plaży poza nami były jeszcze dwie osoby.
Nad Sarandą góruje twierdza Zamek Lëkursi. Dzisiaj znajduje się na jego terenie restauracja, ale nawet jeśli nie macie ochoty na kolację z widokiem odwiedźcie to miejsce ze względu na widok. My właśnie na niego mieliśmy chęć, a na górę postanowiliśmy dotrzeć pieszo. Droga była bardzo urokliwa, najpierw, chcąc ominąć promenadę Sarandy ruszyliśmy bocznymi uliczkami, z których co kawałek wyłaniały się piękne widoki na morze. Dalej mijając ruchliwe skrzyżowanie droga prowadziła już bezpośrednio do zamku i w tej części trasy towarzyszyły nam widoki na góry.
Na miejscu, na zamkowych zboczach znajduje się piękna latarnia morska i pola z majestatycznym widokiem na Sarandę, a w oddali Korfu. Widoczne stamtąd wysepki robią wrażenie. My zamiast w restauracji na zamku usiedliśmy na dachu jednego z bunkrów, których w Albanii nie brakuje. Był to bardzo widokowy wieczór, w takich okolicznościach oglądaliśmy zachód słońca i to właśnie ten czas polecamy na odwiedziny tego miejsca.
Ksamil to miejscowość położona niedaleko Sarandy, do której dotrzecie bezpośrednio z centrum miasta autobusem. Słynie z lazurowej wody i wielu zatoczek, w których można odpocząć z pięknym widokiem.
Lazurowa woda to faktycznie wizytówka tego miejsca, ale nie tylko w Ksamilu znajdziecie takie plaże. Nas to miejsce częściowo rozczarowało. Już po opuszczeniu autobusu witają nas stragany z pamiątkami i akcesoriami do pływania. Lody, restauracje, drinki i głośna muzyka. Jakby niepasująca do natury, która jest dookoła. Wiele zatoczek z plażami, całkowicie zajętych przez leżaki i siłownie na wodzie.
Jeśli jesteście fanami takich atrakcji, morskiego gwaru, plaż z piaskiem i poszukiwaczami imprez to miejsce będzie dla Was idealne. Oczywiście mówimy tutaj o wrześniu – czyli czasie na pograniczu sezonu. My pochodzimy z innej bajki i poszukaliśmy dalej. Minęliśmy wszystkie bary i plaże i znaleźliśmy kamienistą część wybrzeża. Naturalnie ze skał w wodzie powstało kilka zatoczek, w których bez tłumu można spędzić czas. W „naszej” byliśmy sami, chociaż ostre kamienie przy brzegu i w wodzie uniemożliwiły kąpiel. Było bardzo ładnie, ale drugi raz do Ksamila nie wrócimy.
Pierwsza, czterodniowa część naszego wyjazdu upłynęła szybko, po czym przenieśliśmy się do innej rzeczywistości, w której poczuliśmy albański slow life, połączenie z naturą i spokój. Okoliczny gwar wraz z przejechaniem 50 kilometrów autobusem zniknął i znaleźliśmy się tam, gdzie odkryliśmy, naszym zdaniem piękniejszą i bardziej dziką Albanię.
W Himare i okolicach spędziliśmy 6 niezapomnianych dni, choć z chęcią zostalibyśmy tam na dłużej. Na miejscu zatrzymaliśmy się w domkach Holiwood - nocleg, położonych na wzgórzu z widokiem na nadal lazurowe morze.
Ze względu na położenie obiektu, około godziny drogi pieszo od centrum miasta pierwszy raz w podróży wynajęliśmy samochód i była to najlepsza decyzja tej wyprawy. Dzięki temu, że staliśmy się mobilni mogliśmy zwiedzić okoliczne plaże i miasteczka. W Himare znajduje się jedna wypożyczalnia samochodów tutaj. Koszt wynajęcia małego samochodu (Citroen C1) kosztował nas niecałe 500 zł za 5 pełnych dni, włącznie z tankowaniem przed oddaniem auta z powrotem. Kaucja nie była pobierana, karta kredytowa nie wymagana, jedynie w depozycie musieliśmy zostawić wyłącznie dowód.
Himare położone jest w dystrykcie Vlorë na wybrzeżu Morza Jońskiego. Tereny Vlory obfitują w wiele pięknych plaż z lazurową wodą. Mając samochód warto odwiedzić kilka z nich, każda ma w sobie coś wyjątkowego.
To jedne z głównych, miejskich plaż w Himare, w Potami wybraliśmy miejsce na samym jej końcu po lewej stronie. W tej części plaży znajdziecie także majestatyczne skały skąd pięknie prezentuje się zachód słońca. Spile ma obłędny kolor wody i ładną okolicę spacerową w pobliżu.
To rozległa, choć ustronna plaża, w sezonie z leżakami, po sezonie, we wrześniu pusta. Nad plażą znajduje się klif, na którym znajdziecie ścieżki spacerowe i gaje oliwne.
Ta plaża to mistrzostwo świata, znajduje się w kanionie Gjipe. Żeby do niej dotrzeć z parkingu (300 lek) czeka Was około 20-30 minutowy spacer żwirową, częściowo kamienistą drogą z niepowtarzalnymi widokami. Do zejścia polecamy inne buty niż klapki. Plaża położona jest pod klifem, w samym sercu kanionu. Na miejscu znajdziecie kilka jaskiń, mały urokliwy bar, możliwość wypożyczenia kajaka, supa, a na jej tyłach kemping. Myślę, że dla tego kempingu, w takim położeniu z chęcią wrócimy na tę plażę.
Porto Palermo to miejscowość oddalona od Himare o niecałe 7 kilometrów. To dobra okolica do nurkowania, zejścia do malutkich plaż są kamieniste, ale łagodne, woda turkusowa, widoczność pod wodą perfekcyjna. Twierdza to jedno ze świetnie zachowanych, z pięknym widokiem, podobno zazwyczaj omijanych miejsc. Zamek w 2014 roku uznano jednym z mniej docenianych miejsc w Europie. Naszym zdaniem warto odwiedzić jego okolice. Wstęp kosztuje niecałe 12 zł, na hasło Lewandowski 5 zł zniżki :).
Gdybyśmy zostali jeszcze dłużej w Albanii jeździlibyśmy okolicznymi drogami, które obfitują w niesamowite widoki. W taki sposób trafiliśmy do jednego z piękniejszych miasteczek jakie mieliśmy okazję podziwiać – wioski Vuno.
Po wjeździe do Vuno od razu znaleźliśmy miejsce, zatrzymaliśmy samochód i wybraliśmy się na spacer. Podziwialiśmy mieszkańców, którzy niespiesznie pijąc kawę i rozmawiając spędzali niedzielny poranek. Oglądaliśmy widoki roztaczające się na góry i morze z tej miejscowości. Zachwycaliśmy się spójną kolorystyką i stylem domków w wiosce. Vuno zamieszkuje jedynie 500 mieszkańców. Jadąc drogą SH8 z Himare w stronę Vlory nie pomijajcie tego miejsca. Warto tam być, chociaż na chwilkę.
Mniej popularna Albania to coś co niezwykle nas urzekło i spowodowało, że z chęcią wrócimy w te miejsca.
Mocno turystyczne miejscówki tym razem dla nas były zbyt zatłoczone, chociaż nie można im odebrać uroku i ładnych widoków. Pomimo tego Albanię kojarzymy ze słońcem, turkusem i wieloma zachwytami. To był kraj, który się do nas uśmiechał. Odwiedźcie go koniecznie.
gdziekolwiek blog
gdziekolwiekblog
Wszelkie prawa zastrzeżone ©